W
krótkim czasie został jednym z najpoczytniejszych i płodnych zarazem
francuskojęzycznych pisarzy na świecie, a jego utwory tłumaczy się na ponad 30
języków. I choć Erric Emmanuel Schmitt znany jest głównie jako twórca
teatralny, potrafi pisać też dobre książki. „Dziecko Noego” to najlepszy
przykład kunsztu literackiego autora.
Oparta na faktach powieść nie wpisuje
się w żadnym wypadku w twórczość apokryficzną,a sam tytuł może być mylący. Nie
ma wiele wspólnego ze stricte biblijnymi opowiadaniami. Mamy tu do czynienia
raczej z daleko posuniętą metaforą czasów II wojny światowej. Schmidt niemiecką
okupację Belgii, a przede wszystkim Holocaust,porównuje do potopu, „sierociniec”
– Żółtą Willę do Arki, a charyzmatycznego Ojca Ponsa ubiera w szaty Noego .
Autor po raz kolejny sięga więc po
bardzo trudną dla wielu tematykę. Wcześniej, w „Oskarze i Pani Róży”,zaserwował
czytelnikom wzruszającą historię nieuleczalnie chorego na białaczkę chłopca,
któremu wolontariuszka Róża pomaga pogodzić się ze śmiercią. Ta opowieść o
ludzkim cierpieniu, wielkiej wrażliwości i empatii względem drugiego człowieka,
odbiła się w literackim (i nie tylko) świecie szerokim echem. Niedługo po
publikacji, została zaadaptowana do potrzeb gry scenicznej, reżyser Marek
Piwowarski w Teatrze Telewizji stworzył spektakl „Oskar”, a znakomita polska
pływaczka – Otylia Jędrzejczak, po przeczytaniu książki postanowiła zlicytować
swój złoty medal olimpijski na rzecz chorych dzieci.
Podobnie jak Oskar w obliczu śmierci,
7 – letni Joseph z „Dziecka Noego” staje przed największym w życiu wyzwaniem - grą
o życie i własną tożsamość. Z perspektywy czasu snuje opowieśćo sobie samym,
rozpoczynając ją słowami: „Kiedy miałem dziesięć lat, należałem do grupy
dzieci, które co niedziela wystawiano na licytację”. Licytacja -dziesięć kroków
na scenie w centrum miasta, dla młodych Żydów, którzy przeżyli wojnę,staje się nadzieją
na odnalezienie prawdziwych rodziców lub przynajmniej rodziny adopcyjnej…Tu
rozpoczyna się retrospekcja, której narratorem – co charakterystyczne dla twórczości
Errica Emmanuela Schmitta – jest dziecko.
Joseph trafia do Żółtej Willi. Miejsce
oficjalnie zwanego internatem, kryjącego w sobie mnóstwo tajemnic. Jedną z nich
jest pochodzenie chłopców, którzy z oczywistych (choć nie dla nich) powodówkąpią
się w dwóch grupach. Inną jest ironiczna postać Ojca Ponsa, który jako katolicki
ksiądz za wszelką cenę próbuje zachować w dzieciach żydowskiego pochodzenia ich
wiarę, tradycję i kulturę. Sam studiuje Stary Testament i wykłada go małemu
Josephowi w mistycznej synagodze w piwnicach kościoła. Kapłan we współpracy z
zdeklarowaną ateistką, zaprzyjaźnioną aptekarką – zwaną pieszczotliwie przez
znajomych – „Psiakrew” kompletuje też każdemu z podopiecznych fałszywe
dokumenty. Robi wszystko, by chłopcy przeżyli…
Tak jak w „Oskarze i Pani Róży” czy
„Kiki van Beethoven”, w książce „Dziecko Noego” Schmidt zaskakuje, wzrusza i
skłania do refleksji. Podaje czytelnikowi okraszoną humorem historię o inności,
tolerancji, poszukiwaniu własnej, tłamszonej przez niemiecki terror,
tożsamości. Udowadnia, że o bolesnej prawdzie i dobru, można mówić w piękny a
zarazem prosty sposób, bez zbędnego sentymentalizmu. Fabuła wciąga, a lekkie
pióro autora sprawia, że książkę chce się „połknąć” w całości, pomimo tego, że
powinno się konsumować ją porcjami, powoli „trawiąc” każdą z nich. Nie ma jej
za co krytykować.
Jednym słowem: „Dziecko Noego” – pozycja obowiązkowa.