czwartek, 9 maja 2013

Noe z Żółtej Willi

to taka drobna recenzja z warsztatu :)


W krótkim czasie został jednym z najpoczytniejszych i płodnych zarazem francuskojęzycznych pisarzy na świecie, a jego utwory tłumaczy się na ponad 30 języków. I choć Erric Emmanuel Schmitt znany jest głównie jako twórca teatralny, potrafi pisać też dobre książki. „Dziecko Noego” to najlepszy przykład kunsztu literackiego autora.
Oparta na faktach powieść nie wpisuje się w żadnym wypadku w twórczość apokryficzną,a sam tytuł może być mylący. Nie ma wiele wspólnego ze stricte biblijnymi opowiadaniami. Mamy tu do czynienia raczej z daleko posuniętą metaforą czasów II wojny światowej. Schmidt niemiecką okupację Belgii, a przede wszystkim Holocaust,porównuje do potopu, „sierociniec” – Żółtą Willę do Arki, a charyzmatycznego Ojca Ponsa ubiera w szaty Noego .
Autor po raz kolejny sięga więc po bardzo trudną dla wielu tematykę. Wcześniej, w „Oskarze i Pani Róży”,zaserwował czytelnikom wzruszającą historię nieuleczalnie chorego na białaczkę chłopca, któremu wolontariuszka Róża pomaga pogodzić się ze śmiercią. Ta opowieść o ludzkim cierpieniu, wielkiej wrażliwości i empatii względem drugiego człowieka, odbiła się w literackim (i nie tylko) świecie szerokim echem. Niedługo po publikacji, została zaadaptowana do potrzeb gry scenicznej, reżyser Marek Piwowarski w Teatrze Telewizji stworzył spektakl „Oskar”, a znakomita polska pływaczka – Otylia Jędrzejczak, po przeczytaniu książki postanowiła zlicytować swój złoty medal olimpijski na rzecz chorych dzieci.
Podobnie jak Oskar w obliczu śmierci, 7 – letni Joseph z „Dziecka Noego” staje przed największym w życiu wyzwaniem - grą o życie i własną tożsamość. Z perspektywy czasu snuje opowieśćo sobie samym, rozpoczynając ją słowami: „Kiedy miałem dziesięć lat, należałem do grupy dzieci, które co niedziela wystawiano na licytację”. Licytacja -dziesięć kroków na scenie w centrum miasta, dla młodych Żydów, którzy przeżyli wojnę,staje się nadzieją na odnalezienie prawdziwych rodziców lub przynajmniej rodziny adopcyjnej…Tu rozpoczyna się retrospekcja, której narratorem – co charakterystyczne dla twórczości Errica Emmanuela Schmitta – jest dziecko.
Joseph trafia do Żółtej Willi. Miejsce oficjalnie zwanego internatem, kryjącego w sobie mnóstwo tajemnic. Jedną z nich jest pochodzenie chłopców, którzy z oczywistych (choć nie dla nich) powodówkąpią się w dwóch grupach. Inną jest ironiczna postać Ojca Ponsa, który jako katolicki ksiądz za wszelką cenę próbuje zachować w dzieciach żydowskiego pochodzenia ich wiarę, tradycję i kulturę. Sam studiuje Stary Testament i wykłada go małemu Josephowi w mistycznej synagodze w piwnicach kościoła. Kapłan we współpracy z zdeklarowaną ateistką, zaprzyjaźnioną aptekarką – zwaną pieszczotliwie przez znajomych – „Psiakrew” kompletuje też każdemu z podopiecznych fałszywe dokumenty. Robi wszystko, by chłopcy przeżyli…
Tak jak w „Oskarze i Pani Róży” czy „Kiki van Beethoven”, w książce „Dziecko Noego” Schmidt zaskakuje, wzrusza i skłania do refleksji. Podaje czytelnikowi okraszoną humorem historię o inności, tolerancji, poszukiwaniu własnej, tłamszonej przez niemiecki terror, tożsamości. Udowadnia, że o bolesnej prawdzie i dobru, można mówić w piękny a zarazem prosty sposób, bez zbędnego sentymentalizmu. Fabuła wciąga, a lekkie pióro autora sprawia, że książkę chce się „połknąć” w całości, pomimo tego, że powinno się konsumować ją porcjami, powoli „trawiąc” każdą z nich. Nie ma jej za co krytykować. 
Jednym słowem: „Dziecko Noego” – pozycja obowiązkowa.