środa, 23 października 2013

"Marionetka w rękach Boga"






Czat z Martą Kalandyk,
studentką UJ, absolwentką studia aktorskiego Lart w Krakowie, śpiewającą aktorką Teatru „Atmosfera”                                                                                                                                                                              


    
                  
                                                                 
                                                                                                                                       Żółtodziób: Zapytałem Cię kiedyś, co czuje człowiek, mając „spoczynek w Duchu Świętym” (kiedy leży na ziemi). Powiedziałaś, że to niezwykłe, słodkie uczucie. Z perspektywy czasu odbierasz to doświadczenie inaczej?


Marta Kalandyk: Wbrew pozorom, to bardzo osobiste pytanie i trudno udzielić na nie jednoznacznej odpowiedzi. Każdy przeżywa je w inny sposób i Duch Święty każdego dotyka inaczej. Mogę opowiedzieć o sobie. Co się czuje? Faktycznie, jest to coś wyjątkowego, ciepłego, pełnego pokoju, radości i miłości. Za każdym razem gdy tego doświadczam, myślę sobie: Panie, dzięki Ci, że to czuję ! Zdaję sobie też sprawę, że tyle grzechów, tyle rzeczy z których nie jestem dumna, mam na swoim koncie,  a mimo to Bóg, Duch Święty daje mi tak ogromną łaskę, tyle siły. Po tym zawsze mam poczucie, że jestem na właściwym miejscu. Bóg to najlepsze co mogło mnie w życiu spotkać i nie mogę tego zaniedbać. Tak jak wspomniałam, spoczynek w Duchu Świętym to nie tylko leżenie na ziemi, ale też coś innego. Nie zapomnę sytuacji, kiedy podchodząc do błogosławieństwa nie upadłam, ale poczułam, że coś wchodzi we mnie od głowy przez całe ciało, cudowna energia. Byłam tym roztrzęsiona, musiałam usiąść by dojść do siebie.

Ż: Po tym co mówisz, muszę stwierdzić, że jesteś bardzo wrażliwą osobą. To powód, dla którego zajęłaś się muzyką?

MK: Tak, jestem bardzo wrażliwą osobą, ale to na pewno nie był jedyny powód, dla którego zajmuję się tym, czym się zajmuję. Pewnie dzięki temu, jestem bardziej wyczulona na słowa       i dźwięki, ale odkąd pamiętam, muzyka zajmowała najważniejsze miejsce w moim życiu i sercu.

Ż: Lubisz śpiewać o Bogu… hmmmmm… a może raczej dla Boga?

MK: Zdecydowanie dla Boga, na Jego cześć i chwałę. A czy lubię? Tak lubię, a nawet kocham to robić. To właśnie w piosenkach o Bogu stawiałam swoje pierwsze wokalne kroki w Małym Chórze św. Józefa Kalasancjusza, z którym jestem nierozerwalnie związana. Inną kwestią jest to, że są to po prostu bardzo piękne utwory, które śpiewa się z ogromną przyjemnością.

Ż: Kiedy usłyszałem "Chlebie najcichszy" w Twoim wykonaniu, byłem pod ogromnym wrażeniem. Z drugiej strony śmiałem się z tego, że lubisz Beyonce (za to przepraszam). Czy można powiedzieć, że śpiew to jest Twoja forma modlitwy?

MK: Inspiruje się wieloma wokalistami. Beyonce jest naprawdę świetna!  W dalszym ciągu ją bardzo lubię. Miło, że podoba Ci się moje wykonanie ,,Chleba". Za każdym razem, gdy śpiewam tę piosenkę, na chwile uciekam z „tu i teraz” i przenoszę się w jakąś inną czasoprzestrzeń. Zatracam się w muzyce, słowach i śpiewam całym sercem. To jest bardzo wyjątkowy utwór. I tak, zdecydowanie śpiew to moja forma modlitwy. Często sobie myślę, że chyba chodzi też o to, żeby Bogu ofiarować to, co się od Niego dostało, swoje talenty. I ja to właśnie robię, a raczej staram się robić, jak tylko mogę najlepiej.

Ż: Czyli warto czasem zamienić „zdrowaśki” na inną formę modlitwy?

MK: Każda forma jest dobra i ważna. Wydaje mi się, że nie liczy tu się ilość odmówionych „zdrowasiek” czy prześpiewanie, od deski do deski, śpiewnika pielgrzymkowego. Nie, tu chodzi o intencje, z jakimi coś robimy.

Ż: Zawsze bawiły mnie wywiady typu „dokończ zdanie”, ale nie mogę się powstrzymać: teatr to dla mnie…

MK: Dotarliśmy do najtrudniejszego pytania. Hhmmm.. teatr to dla mnie… chyba nie mogę odpowiedzieć jednym zdaniem, bo to za mało, by umieścić w nim wszystkie te rzeczy, które krążą mi po głowie, gdy myślę o teatrze.

Ż: Od ponad roku kierujesz Teatrem Atmosfera, działającym przy parafii oo. Pijarów w Rzeszowie. „Atmosfera” – skąd ta nazwa?

MK:  Nie wiem czy można mówić, że kieruję teatrem. Chyba nie, bo nie poczuwam się do roli kierownika. Jestem jedną z jego części, bo „Atmosferę” tworzą ludzie - każdy z osobna wnosi coś wyjątkowego i swojego, a nazwa to odzwierciedla. W naszym Teatrze panuje dobra, przyjacielska atmosfera; nazwa powstała specjalnie na ubiegłoroczny Przegląd Teatrów Pijarskich w Łowiczu.

Ż: Przegląd Teatrów Pijarskich w Łowiczu - chyba udane przedsięwzięcie?

MK: Tak, i to bardzo !

Ż: Zdobyliście tam nagrodę publiczności za spektakl „Którędy do nieba”. Kolejne wyzwania sceniczne w planach?

MK: Zdecydowanie. Wyzwania już się powoli realizują na naszych próbach. I muszę przyznać, że jeśli wszystko wyjdzie tak jak chcemy, a mam ogromną nadzieję, że tak będzie, to już niedługo zaprezentujemy na scenie coś wyjątkowego. Przed nami sporo pracy -  trzeba oswoić teksty i przygotować stroje. I choć działanie w teatrze to przyjemność, mimo wszystko trzeba też dać trochę z siebie. Ale warto tak się męczyć, chociażby po to, by zobaczyć uśmiech na twarzach ludzi, którzy przyszli na przedstawienie.

Ż: Wspomniałaś o trudnych pytaniach. To teraz bomba: co daje Ci wiara?

MK: Może zabrzmi to dość dziwacznie, ale widzę siebie jako marionetkę w rękach Boga. Gdy tą lalką nie kieruje niczyja ręka, spoczywa biedna i smutna w jakimś szarym kącie, lecz gdy ma nad sobą czyjąś pieczę, jest inna - wesoła i radosna, jest szczęśliwa. Wiara daje mi siłę, by ufać w to, że dam radę, że podołam wszystkim trudom i wyzwaniom, które pojawiają się w moim życiu. Moimi nitkami kieruje Bóg. Daje mi poczucie, że nie siedzę smutna i samotna w kącie, gdy nie mam siły, lecz jestem prowadzona przez życie „cudowną ręką”. Wszystko to , co dzieje się w moim życiu, dzieje się po coś i choć ja tego nie rozumiem, to Bóg wie i pewnego dnia pozwoli mnie samej to zrozumieć.

Ż: Czas kończyć. Przesądni powiedzieliby, że nie powinienem o to pytać, ale co mi tam: o czym marzysz? (proszę, nie odpowiadaj tylko jak Miss Polonia – wyłącznie o pokoju na świecie) J

MK: No wiesz, w tej kwestii muszę się zgodzić z Miss Polonią, bo pokój na świecie jest bardzo potrzebny. Ale o czym marzę ja? O wielu rzeczach - większych i mniejszych. Nic konkretnego nie powiem, bo marzymy o czymś, a życie często daje nam coś innego. Chyba nie ma sensu wypowiadać tego na głos.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz