niedziela, 25 września 2011

Miłość i cierpienie ...

Szukając "odpowiedniej" na niedzielną Eucharystię świątyni, znalazłem się dzisiaj w Kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Józefa Oblubieńca przy Krakowskich Przedmieściach w Warszawie. Jest to była prokatedra Archidiecezji warszawskiej, obecnie kościół seminaryjny. Piszę o tym nie bez przyczyny. Siedząc bowiem już wygodnie w drewnianej ławeczce na wprost ołtarza, spotrzegłem nad wejściem - bodajże do zakrystii, kamienną tablicę , a tam napis: "Chrystus otwiera Ci oczy i serce na ludzi i uczy jak ich miłować nawet w udręce doznawanej od nich"(autorem tych słów jest Prymas Polski Kardynał Stefan Wyszyński; owa tablica jest też jemu poświęcona).
Ks. Jan Twardowski napisał kiedyś: "są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu słuzyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie." Słowa Kardynała Wyszyńskiego są więc niejako kontunuacją słów "ks. Jana od biedronki". Miłość nadaje sens życiu, choć nikt nie powiedział , ze jest rzeczą łatwą. Najtrudniej mówić o niej, kiedy krzywdzi nas ktoś, komu ją zawierzyliśmy. W taki momentach warto popatrzeć na ... krzyz. To właśnie na nim zawisł Bóg, który kocha pomimo tego, kazdego dnia jest tak mocno raniony - On kocha bezwarunkowo. Ta miłość jest miłością doskonałą. Taką, do której my powinniśmy dążyć, i której szukać...



"Kazde głębsze uczucie prowadzi do cierpienia. Miłość bez cierpienia nie jest miłością" (ks. Jan Twardowski)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz