sobota, 3 września 2011

Czego to w "kościelnym wokalu" zrobić nie można?

Wędrując co tydzień grzecznie na niedzielną Mszę Św., obok tego co w Kościele najważniejsze (dla niewtajemniczonych - Boga), trudno nie zwrócić uwagi na to, co po prostu jest. Mówię tu o tych rzeczach, które mają swoją obecnością upiększać całość liturgii i obrzędów, być wizytówką parafii czy formacji parafialnych... Nie oszukujmy się jednak, że to co ma tworzyć mistyczną aurę i wzruszać nie jest czasem źródłem sympatycznych uśmiechów wiernych.
Tego postu pewnie by nie było, gdyby nie fakt, że zaczytuję się właśnie w książce niejakiego Szymona Hołowni, noszącej bądź co bądź ciekawy tytuł "Kościół dla średnio zaawansowanych". Czasem przyjemnie poczytać o pewnych sprawach - nas interesujących, szczególnie wtedy, kiedy autor ciętym piórem przedstawia prawdę o przedmiocie naszych zainteresowań.
W książce Hołowni nie ma bluźnierstw, profanacji czy pisemnych herezji - to po prostu coś dla ludzi, którzy nie zawsze są w stanie ogarnąć swym umysłem rozwlekłych definicji KKK, prawa kanonicznego, a którzy chcą poznać Kościół - do którego należą.
Nie jest to jednak czas, by zagłębiać się w to, jak ta książka (tym bardziej autor) wpływa na siłę więzi z Kościołem poszczególnych czytelników.
Wracając do uśmiechów wiernych, pojawiają się one często przy okazji np. wokalnych wyczynów chórów parafialnych, śpiewających w myśl augustyńskiej zasady: "ktoś śpiewa, modli się podwójnie"... Hołownia pisze o tych sprawach naaaaaaprawdę ciekawie:

"Jednym ze sztandarowych zadań chóru parafialnego jest zwykle uroczyste odśpiewanie z podziałem na role fragmentu ewangelii o męce Chrystusa, co praktykuje się w Niedzielę Palmową i Wielki Piątek. W pewnej białostockiej parafii miałem okazję słuchać go kilkanaście razy pod rząd. Na szczególną uwagę zasługiwała żona Piłata, która operowała w rejestrach możliwych do wyłapania tylko przez nietoperze, oraz Judasz, który w trakcie swojej partii wydawał odgłosy właściwie dolegliwościom żołądkowym. "

Ten sam człowiek pisze, że: "Rolę światełka w wypełnionym kakofonią tunelu pełnią też działające przy wielu parafiach schole młodzieżowe"

Trudno się z tym nie zgodzić - w końcu nie każda placówka kościelna posiada swój Chór Aleksandrowa czy zespół pokroju TGD, ale warto wspomnieć, że jest wiele parafii, w których prosperują naprawdę dobre chóry ...

PS. Biorąc pod uwagę to, że w lekturę się wciągnąłem ... do książek Hołowni jeszcze nieraz na tym blogu nawiążę. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz